piątek, 3 stycznia 2014

Kopniak od laleczki

  Jednym z bardziej popularnych - i wciąż krążących - mitów dotyczących ciężkiej pancerzownicy 8,8 cm R-Werfer 43 Püppchen jest opinia, jakoby była owa pancerzownica bezodrzutową. Efekt ten osiągany miałby być - jak uważają niektórzy - czy to dzięki odprowadzaniu gazów prochowych z przewodu lufy do przodu (coś na kształt 38 cm RW 61), czy to dzięki zastosowaniu kombinowanego układu miotającego, w którym niewielki ładunek miotający umieszczony w łusce pocisku wystrzeliwał pocisk z lufy, następnie zaś, w pewnej odległości, następował zapłon silnika rakietowego, dzięki któremu pocisk kontynuował lot.
  Nic z tych rzeczy. Pancerzownica Püppchen miała zwykłą, gładką lufę bez żadnych dodatkowych upustów, zamykaną od tyłu prostą płytą zamka. U wylotu lufy zamontowany był blaszany stożkowy deflektor gazów prochowych, który zapewne skojarzył się komuś z wylotem gazów prochowych odprowadzanych do przodu pod płaszczem wokół lufy - i tak już w świat poszło. Pocisk nie posiadał w łusce żadnego konwencjonalnego ładunku miotającego, paliwo umieszczone była wyłącznie w silniku rakietowym - kurek mechanizmu spustowego wyrzutni uderzał w zamontowaną w tylnej części pocisku iglicę, iglica zbijała spłonkę, za pośrednictwem lontu szybkopalnego i podsypki prochowej następował zapłon pojedynczego ziarna paliwowego w komorze spalania - i pocisk opuszczał lufę. Co trzeba zauważyć, było to rozwiązanie akcyjno-reakcyjne - pocisk rakietowy 8,8 cm RPzGr 4312 wystrzeliwany był z zamkniętej lufy, a więc napędzany był jednocześnie zarówno ciągiem własnym silnika, jak i ciśnieniem gazów prochowych w lufie. Dzięki temu osiągał co najmniej porównywalną prędkość maksymalną jak przenoszący identyczną głowicę bojową pocisk 8,8 cm RPzBGr 4322 Panzerschrecka, spalając przy tym prawie 4 razy mniej paliwa. Acz okupione to, oczywiście, zostało masą wyrzutni. Pozostaje zresztą kwestią tyleż ciekawą co dyskusyjną, czy paliwo spalało się jeszcze w lufie, czy też silnik rakietowy pracował jeszcze po jej opuszczeniu - jak by nie było, w tym akcyjno-reakcyjnym układzie miotającym naturalnym zjawiskiem przy strzale jest odrzut. Prostej budowy Püppchen nie miała wprawdzie oporopowrotnika, fakt, tym niemniej była sama w sobie stosunkowo ciężka, a i wyposażona w solidny lemiesz, osadzony w ziemi pochłaniającej przezeń energię odrzutu.
  Spójrzmy więc - aby poprzeć słowa faktami - na sekwencję kadrów pokazującą odpalenie pocisku z Püppchen


  Widać wyraźnie, że odrzut jest - i to całkiem solidny. Ważąca na stanowisku 100 kg, okopana pancerzownica podskakuje przy strzale dobre 20 cm w górę. Biorąc pod uwagę położenie osi lufy oraz środka ciężkości pancerzownicy względem punktu podparcia (lemiesza), to siła odrzutu sięgać musiała minimum 2-3 kN.
  Można jedynie podejrzewać, że hasło "akcyjno-reakcyjny" nasunęło komuś i kiedyś pomysł, że metody te znalazły zastosowanie rozdzielnie - pocisk wystrzeliwany był z pancerzownicy na zasadzie akcyjnej (konwencjonalnym ładunkiem miotającym), zaś potem kontynuował lot na zasadzie reakcyjnej (napędzany silnikiem rakietowym)... Tyle, że nawet (a raczej zwłaszcza) w takim układzie nie było szans na bezodrzutowość pancerzownicy - odrzut mógłby być względnie mały, ale jakiś (formalnie!) być musiał.
  

czwartek, 2 stycznia 2014

8,8 cm Flak L/56 - niuanse identyfikacji (cz. 1½)

czyli

Wielkie zamieszanie z nastawnicami zapalników
   
  Jedną z charakterystycznych cech wszelakich przeciwlotniczych odmian armaty 8,8 cm Flak L/56 jest zamontowana po lewej stronie łoża górnego, rzucająca się w oczy nastawnica zapalników.
  Jest ona nam o tyle przydatna w praktyce, że z racji na zamontowany na swym wierzchu odbiornik nastawy zapalników, jest jedną z charakterystycznych cech pozwalających odróżnić wersję 8,8 cm Flak 37 od wcześniejszych 8,8 cm Flak 18 i 36. Nastawnica we wszystkich dwóch wersjach swej klasyczne postaci wyposażona jest z tyłu w dwa gniazda, umożliwiające jednoczesne nastawienie zapalników czasowych w dwóch nabojach - wkładanych do niej pionowo, pociskami w dół.
  Proste? Hmm... Gdzież więc tytułowy problem?
  Zacznijmy więc od początku. Pierwszą część zagadki tworzą dwie informacje przemykające tu i ówdzie w niemieckiej literaturze - jakoby w pierwszej wersji nastawnica była oddzielona od działa, a dopiero potem zamontowana została na łożu górnym, a do tego jakoby wczesna wersja nastawnicy miała gniazdo tylko na jeden nabój, a dopiero później wprowadzono wersję z dwoma gniazdami. Prawda to, czy mit? Z usilnej kombinatoryki stosowanej wychodzi w każdym razie, że protoplasta 8,8 cm Flaka 18, armata 7,5 cm Flak L/60, miał już identyczną koncepcyjnie nastawnicę na dwa naboje zamontowaną na łożu górnym - dlaczegóż więc późniejsza konstrukcja miałaby mieć inaczej? Jak by nie było, zdjęcia 8,8 cm Flaka 18 z osobną nastawnicą, ani z nastawnicą na jeden nabój chyba jeszcze na szerszym forum nie wypłynęły - czyżby więc nastawnic takich jednak nie było? Może. Tutaj tylko pewne ziarno niepokoju zasiewa tabela danych technicznych w jednej z książek, wymieniająca dla 8,8 cm Flaka L/56 w rubryce "nastawnica zapalników" typy 18, 19 i 37. A więc o jeden za dużo. Prosty błąd, czy może było jednak coś jeszcze?
  Na pewno za to między bajki włożyć można wobec tego wersję, że nastawnica dwunabojowa pojawiła się dopiero wraz z 8,8 cm Flakiem 36 - bo materiał zdjęciowy przeczy temu dobitnie.

  Nieco prościej - choć nie bez domysłów niczym nie popartych przedstawia się kwestia nastawnic montowanych na armatach 8,8 cm Flak 37 pod koniec wojny. Można bowiem w literaturze spotkać enigmatyczną wzmiankę, że od 1943 roku stosowano nastawnice - orkiestra tusz - tarararam - na jeden nabój. Stosowano?! Tak, stosowano


  Na zdjęciach stacjonarnych 8,8 cm Flaków 37/2 (na łożach fortecznych) prędzej czy później wypatrzeć można nastawnice z jednym tylko gniazdem - acz jest to konstrukcyjnie zwykła nastawnica model 37, tyle że niejako wybrakowana, bez prawego (wewnętrznego) gniazda. Czy to wynikło z desperackich oszczędności i uproszczeń, niewystarczających dostaw, czy też okazało się, że jedno gniazdo w zupełności w praktyce wystarczy - pojęcia nie mam. Tym niemniej istnienie takiej wersji nastawnicy w ilościach wcale powszechnych wątpliwości budzić nie może. Czy była ona stosowana i na zwykłych, holowanych armatach - a tu się akurat nie przyglądałem.
  Drugi, jeszcze bardziej tajemniczy model nastawnicy pojawia się na późnowojennych armatach stacjonarnych 8,8 cm Flak 37/2 przekonwertowanych na holowane poprzez osadzenie na pomocniczej podstawie krzyżowej (co następowało zapewne gdzieś od końcówki 1944 roku).

 
  Tym razem jest ona nastawnica całkowicie nową, wyraźnie uproszczoną konstrukcją na jeden poziomo umieszczony nabój. Można chyba dla niej spotkać oznaczenie modelu 18/41 - ale czy prawdziwe? Widywałem ją tylko na takich właśnie przerabianych armatach stacjonarnych - nasuwa się więc kilka dalszych pytań. Czy były zwykłe armaty holowane 8.8 cm Flak 37 z taką nastawnicą? Czy były zwykłe armaty stacjonarne 8.8 cm Flak 37/2 z taką nastawnicą? Czy też może w ramach "umobilniania" armat stacjonarnych, które - przynajmniej w części - używane miały być w nowej postaci jako armaty przeciwpancerne, wymieniano także nastawnicę zapalników na prostszy i lżejszy model zastępczy?
  Tym niemniej, skoro już o cechach poszczególnych wersji 8,8 cm Flaka L/56 mowa, oba typy jednonabojowej nastawnicy pokazane powyżej pozwalają pozytywnie zidentyfikować armatę jako 8,8 cm Flak 37.

Uzupełnienie:
Były, jak się okazuje, także i zwykłe holowane 8,8 cm Flak 37 z nastawnicami na jeden leżący nabój. Osobiście widziałem wprawdzie tylko jedno zdjęcie takiej armaty, wydaje się więc, że była to odmiana rzadsza on przekonwertowanej wersji stacjonarnej.