Co trapiło SU-76?
W numerze 2/2015 periodyku Technika Wojskowa Historia ukazał się artykuł Michała Fiszera i Jerzego Gruszczyńskiego "Działo samobieżne SU-76", zgodnie z renomą autorów erudycyjnie i wyczerpująco przedstawiający historię powstania radzieckich dział szturmowych już od początku lat 30., i skupiający się na końcu i w końcu cokolwiek na sławnym SU-76M, które, poza częścią historyczną, zaprezentowane zostało w formie opisu technicznego i planów w czterech rzutach. To nie pomyłka - wbrew tytułowi artykuł prześlizguje się nad "prawdziwym" SU-76 (SU-12) niemal mimochodem, nie poświęcając mu ani trochę więcej uwagi niż innym konstrukcjom wytyczającym drogę ku SU-76M (SU-15). A szkoda, bo nieudane SU-76 jest akurat konstrukcją mało znaną, która naprawdę zasługiwałaby na bardziej szczegółowe zaprezentowanie, zwłaszcza w aspekcie istoty problemów technicznych, które ją prześladowały - a które w artykule zostały jedynie enigmatycznie wzmiankowane (bez podania przyczyn), podobnie jak i przedsięwzięte środki zaradcze. I to jest, w moim odczuciu, jedna z większych wad tej pracy, szczególnie biorąc pod uwagę jej tytuł.
W charakterze niejakiego uzupełnienia postanowiłem więc sobie zamieścić odpowiedni ustęp z wysmażonego przed całkiem wielu laty tekstu - a co się ma marnować (o ile w ogóle do czegokolwiek się jeszcze nadaje)?
W charakterze niejakiego uzupełnienia postanowiłem więc sobie zamieścić odpowiedni ustęp z wysmażonego przed całkiem wielu laty tekstu - a co się ma marnować (o ile w ogóle do czegokolwiek się jeszcze nadaje)?
Seryjna produkcja SU-12, noszącego wojskowe oznaczenie SU-76, rozpoczęła się w grudniu 1942 roku i już w styczniu 1943pierwsza partia 25 sztuk SU-76 (...) skierowana została do nowo utworzonego centrum szkoleniowego artylerii samobieżnej, gdzie rozpoczęto formowanie dwóch mieszanych pułków artylerii samobieżnej – 1433 i 1434, mających na uzbrojeniu działa SU-76 i SU-122. Po przeszkoleniu załóg, 19 stycznia oba pułki wyruszyły w towarzystwie komisji NKTP pod przewodnictwem S.A. Ginzburga na front wołchowski, gdzie trwały walki o odblokowanie Leningradu. (...) Po zakończeniu tych dziesięciodniowych prób wojskowych załogi fabryczne zastąpione zostały przez żołnierzy frontowych, a SU wziąć miały udział w walkach w rejonie Smierdyni w dn. 13-15 lutego. Niestety, do tego czasu większość SU-76 uległa awariom skrzyń biegów i wałów głównych, które nie wytrzymywały warunków służby frontowej. W celu wyeliminowania tych przypadłości wały zostały po prostu wzmocnione, lecz tu paradoksalnie okazało się, że takie zmodernizowane pojazdy ulegają awariom jeszcze częściej - stało się więc jasne, że SU-76 posiada poważny defekt konstrukcyjny, którego usunięcie wymaga znacznie bardziej złożonych modyfikacji – i w związku z tym produkcja działa została w dniu 21 marca wstrzymana aż do czasu wyjaśnienia przyczyn awarii i opracowania metod ich usunięcia.
Po zbadaniu problemu okazało się, że winę ponosiło błędne rozwiązanie transmisji – przyjęty do napędu SU-12 układ dwóch niezależnych silników GAZ-202 (licencyjny Dodge), każdy z własną skrzynią biegów, pozbawionych synchronizacji i pracujących na wspólny wał główny.Powodowało to powstawanie na wale drgań skrętnych, których częstotliwość rezonansowa mieściła się w zakresie obrotów silników, a jej maksimum występowało w najcięższych warunkach jazdy – na drugim biegu po błocie lub śniegu. Konieczne było więc jak najszybsze wyeliminowanie drgań (...). Zamierzano to osiągnąć na dwa sposoby – poprzez tłumienie drgań w istniejącym układzie napędowym lub poprzez synchronizację pracy obu silników. To ostatnie nie było jednak możliwe do wdrożenia w krótkim okresie czasu, jako że wymagało przekonstruowania kadłuba, tak, aby silniki znalazły się obok siebie – tym samym produkcja dział, potrzebnych do planowanych na lato 1943 operacji zaczepnych, zostałaby wstrzymana na dłużej. Dlatego też Giznburg i Szczukin przyjęli pierwsze rozwiązanie, dążąc do wytłumienia drgań – zamortyzowano w tym celu łoża silników, pomiędzy silnikami a skrzyniami biegów wprowadzono sprężyste przeguby, a na wale głównym, pomiędzy przekładniami głównymi – dodatkowe sprzęgło ślizgowe. Zmodyfikowane tak w zakładzie nr 38 działa oznaczono SU-12M i w kwietniu (marcu-kwietniu?) 1943przeszły one w Kirowie testy, które wykazały, że ich niezawodność uległa znacznej poprawie. W związku z tym i wobec potrzeby zaopatrywania wojsk w lekkie działa samobieżne w maju 1943 SU-12M weszły do produkcji seryjnej pod oznaczeniem SU-76M.
Pierwsze masowe użycie SU-12M na froncie miało miejsce w bitwie kurskiej (od 5 lipca 1943) i spowodowało narodzenie się wielu trwających później niepochlebnych opinii o zawodności pojazdu, przezwisk „bratnia mogiła czterech czołgistów”, „suka” czy „gubiciel dusz” – często jednak u podstaw leżało nieprawidłowe taktycznie wykorzystywanie dział samobieżnych w roli czołgów, do której zupełnie się nie nadawały. SU-12M posiadało jednak też oczywiste wady. Zamknięty i przykryty dachem przedział bojowy pozbawiony był jakiejkolwiek wentylacji mechanicznej, co prowadziło czasem w walce do zatrucia załogi dymem – dlatego też już w początku lipca wydano rozkaz demontowania dachu aż do wysokości celownika peryskopowego lub montowania dodatkowego wentylatora. Uciążliwe były warunki pracy kierowcy, który siedział pomiędzy dwoma silnikami, kłopoty sprawiało mu także obsługiwanie dwóch skrzyń biegów za pomocą jednaj dźwigni. Chociaż ogółem awaryjność SU-12M nie była większa od średnich dział samobieżnych, to remonty były z reguły bardziej kłopotliwe, jako że sprowadzały się najczęściej do wymiany skrzyń biegów, wału głównego i przekładni głównych.
Pierwsze masowe użycie SU-12M na froncie miało miejsce w bitwie kurskiej (od 5 lipca 1943) i spowodowało narodzenie się wielu trwających później niepochlebnych opinii o zawodności pojazdu, przezwisk „bratnia mogiła czterech czołgistów”, „suka” czy „gubiciel dusz” – często jednak u podstaw leżało nieprawidłowe taktycznie wykorzystywanie dział samobieżnych w roli czołgów, do której zupełnie się nie nadawały. SU-12M posiadało jednak też oczywiste wady. Zamknięty i przykryty dachem przedział bojowy pozbawiony był jakiejkolwiek wentylacji mechanicznej, co prowadziło czasem w walce do zatrucia załogi dymem – dlatego też już w początku lipca wydano rozkaz demontowania dachu aż do wysokości celownika peryskopowego lub montowania dodatkowego wentylatora. Uciążliwe były warunki pracy kierowcy, który siedział pomiędzy dwoma silnikami, kłopoty sprawiało mu także obsługiwanie dwóch skrzyń biegów za pomocą jednaj dźwigni. Chociaż ogółem awaryjność SU-12M nie była większa od średnich dział samobieżnych, to remonty były z reguły bardziej kłopotliwe, jako że sprowadzały się najczęściej do wymiany skrzyń biegów, wału głównego i przekładni głównych.
Już w maju 1943 gotowa była jednak gruntownie zmodernizowana wersja lekkiego działa samobieżnego zakładu nr 38, ze zsynchronizowanymi silnikami – SU-15, która w czerwcu weszła do masowej produkcji pod takim samym oznaczeniem SU-76M, a produkcja SU-12 została wobec tego wstrzymana po wytworzeniu 579 sztukOstatnie z tych dział dotrwały w służbie frontowej do połowy 1944 roku, gdy rozkazem naczelnika Zarządu Broni Pancernej KA przekazano je do jednostek szkolnych.
S.A. Ginzburg przypłacił problemy z SU-12 życiem. Obradująca wiosną 1943 komisja, mająca na celu ustalenie przyczyn niepowodzenia, ograniczyła się do decyzji personalnych, uznając m.in. Giznburga głównym winowajcą i wysyłając go w kwietniu 1943 roku na front, jako naczelnika służby remontowej w korpusie pancernym. Stalin, który zainteresował się losem SU-12, dowiedziawszy się o losie Ginzburga w ostrych słowach skrytykował taką działalność komisji jako „nikczemne przestępstwo”, które zostawiło RKKA bez artylerii samobieżnej i nakazał odwołanie konstruktora z frontu. Rozkaz Stawki dotarł jednak podobno do jednostki dzień-dwa po śmierci Ginzburga.
© Grzesio 2015